tekst alternatywny

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 1

Najczarniejszy
strach
(Evan)


            Północne powietrze roznosiło po miasteczku dźwięki wypełnione strachem a następnie głucho uderzały nimi o skały tak, że nie zostawało po nich śladu. Trzaskały okiennice i szczękały zamki w drzwiach drewnianych chat. Nerwowe krzyki ludzi chowających się w swoich domach cichły i miasto wypełniła głucha cisza.
            Szedł dość powolnym tempem. Opuścił potężny morgenstern i odgarnął drugą ręką długie czarne włosy, które swobodnie opadały na plecy. Jego wilcze oczy kontrastowały z bladą karnacją. Przypominały dwie plamy niebieskiej farby wylane na szkice rysowane węglem. Zbroję miał zrobioną z czarnego granitu wydobytego z najgłębszego i najmroczniejszego zakątku Piekła. Rozkruszony diabelski kamień zmieszano ze stopionym metalem tworząc niewiarygodnie twardą stalową zbroję o matowej czarnej barwie. Z naramienników wyrastały dwa rogi, które zostały odrąbane Lucyferowi. Miał bardzo poważną twarz o ostrych rysach, która zawsze miała tak samo tajemniczy wyraz. Wędrowiec nie był złym człowiekiem. Wręcz przeciwnie. Budził przerażenie w oczach ludzi, którzy wiedzieli o nim tyle co nic. Uważali go za bezlitosnego mordercę, który z zamiłowaniem rozlewał krew a następnie pożerał dusze. Ludzie widząc przybysza tkali nićmi strachu same czarne wzory przedstawiające sceny ich śmierci. Jednak mimo budzącego w ich sercach przerażenia, czarnowłosy oczarowywał swoją urodę każdą dziewczynę jak i kobietę.
            Wtedy miasto było puste.
            Przybysz otarł twarz potężną twardą rękawicą zapinaną na liczne klamry. Spojrzał zmrużonymi oczami w stronę chaty, zza której usłyszał kroki. Po chwili ujrzał wyglądającego mężczyznę, który po chwili ponownie zniknął za domem.



                                                                             ***

               -Kto to do cholery jest… - szepnął mężczyzna do siebie.
Po chwili w głowie usłyszał dźwięk przypominający uderzanie młotem o żelazo. Potrząsnął bolącą łepetyną i przetarł oczy. Ułamek sekundy później tępy dźwięk zamienił się w męski głos. Słyszał roztopioną w nim cząsteczkę tajemnicy nadającą głosu grozy. Wójta przeszył zimny dreszcz odczuwając pomruk głębokiego głosu na całym ciele.
                -Nie jestem mordercą tchórzu- usłyszał po chwili. Mężczyzna zamarł. Kolory z jego twarzy spłynęły, zostawiając oblicze białe jak papier.
                -Słyszałeś? Nie zrobię nic twoim ludziom. Każ im opuścić chaty - głos złagodniał.
Wójt zdał sobie sprawę, że to czarnowłosy wędrowiec siedzi w jego głowie. Wyjrzał ponownie na drogę, z której wzbijał się kurz i zobaczył przybysza z opuszczonym morgensternem. Wyprostował się, odetchnął głęboko i skierował się w stronę groźnie wyglądającego kruka. Zatrzymał się w dość dużej odległości od niego i nerwowo przełknął ślinę.
                - Kim jesteś i w jakim celu przybywasz?- krzyknął drżącym głosem.
Czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie tak, że nikt nie zauważyłby lekko uniesionego kącika ust.
                - Biorąc pod uwagę potęgę świata, można łatwo dopatrzyć sie kim jest moja skromna osoba - uniósł brew.
                - Więc kim jesteś?- uspokoił się.
                - Jestem nikim - poprawił skórzaną rękawicę.
Wójt nic nie rozumiał. Odpowiedź "bezimiennego" wprawiła go w niepokój.
                - Cóż za skromność.- burknął wójt.
                - Jestem tu przejazdem. Chciałem zapytać, czy w tej wiosce udzieli mi ktoś pewnej informacji. Posiadacie tu jakąś karczmę?
Wójt zawahał się. Wędrowiec wyglądał mu na takiego, jak go postrzegał na początku.
                - Oczywiście. Zaprowadzę cię do karczmy "Pod smoczym ogonem"- skierował się do części wioski, która znajdowała się najbliżej lasu.

***


Kiedy stanął w drzwiach gospody wszystkie głosy ucichły a oczy skierowały się na potężną broń. Przybysz rozejrzał się, uśmiechnął lekko i ruszył w kierunku barmana. Mężczyzna zmierzył czarnowłosego niespokojnym wzrokiem. Miał brązowe, krzaczaste brwi i gęste wąsy, prawie w całości zakrywające usta. Podrapał się w łysiejącą już czuprynę i wrócił do czyszczenia kufla.
                - Słucham- oznajmił donośnym tonem- Czego wędrowcze sobie życzysz?- Jego głos lekko drgał co rozbawiło przybysza w duchu.
                - Piwa - odetchnął głęboko i spojrzał na barmana kątem oka.
                - Już sie robi - zaczął energiczniej wycierać kufel - Co was tu sprowadza?
                - Jestem tu przejazdem. Chciałem dowiedzieć się którędy najszybciej dotrę do zamku Dartmore - zastukał palcami w blat.
                - Dartmore? To nie daleko stąd. Około dnia drogi. Jesteś konno? - spojrzał na przybysza automatycznie przestając czyścić naczynie.
                -Pieszo –uśmiechnął się zimno –Podróżuję pieszo.
                -Wyglądacie na wojownika –podał czarnowłosemu kufel z piwem –Po co wybieracie się do Dartmore?
                -Król Elrod poszukuje rycerza będącego w stanie wykonać zadanie. Ponoć bardzo trudne –pociągnął długi łyk piwa.
                -Słyszałem, że za wykonanie go, dostaje się rękę księżniczki Anabelle. I dość dużą sumę złota.
                -Owszem. Dobrze słyszałeś.
                -Słuchajcie przyjacielu. W tej wiosce dzieje się coś bardzo złego –ściszył głos –Hej! Co się tak patrzycie? Wracać do swoich zajęć patałachy! –pogroził ludziom siedzącym przy stołach –Ostatnio przybyło mieszkańców. Z nikąd. Nikt się nie wprowadzał, gdyż nie ma wolnych chat. A ludzi wiele więcej.
                -Myślicie, że to złodzieje? Albo mordercy? Panie, coś mi tu nie pasuje. Może to po prostu ludzie, którzy nie mają dachu nad głową? –obrócił kufel w rękach.
                -Wydaje mi się, że to coś gorszego. Ludzie nie przychodzą z ot tak sobie –otarł twarz szmatką.
                -Skoro już tu jestem, mogę się trochę rozejrzeć.
                -Byłbym wdzięczny. Nikt mi nie wierzy. Uznają mnie za idiotę. Jestem pewien, że coś jest nie tak –brudną ścierką zaczął wycierać blat.
Czarnowłosy wstał z miejsca i skierował się w grobowej ciszy do wyjścia.
                Na dworze było szaro, ale mimo to światło raziło chłopaka w oczy. Rozejrzał się po małym rynku, na którym już roiło się od mieszkańców. Nie dostrzegał nic co mogło zaniepokoić barmana. Kątem oka zauważył mały ruch. Jakby ktoś schował się za chatą. Zrobił dwa kroki w bok, aby dowiedzieć się co znajduje się za budynkiem. Jego wilczym oczom ukazał się cień drobnej postaci. Była to dziewczynka. Albo chłopiec. Dziecko. Czarnowłosy poszedł bliżej. Wtedy z ciemności wybiegł dzieciak i minął go biegnąc na rynek. Przybysz poczuł ostry zapach siarki, kiedy minął go może ośmioletni chłopiec. Znieruchomiał na chwilę po czym zerwał się do biegu za dzieckiem. Nie widział go już. Nerwowo rozglądał się po całym rynku aż w końcu ujrzał kawałek beżowej koszuli. Szybkim krokiem zmierzał w tamtym kierunku. Chłopiec dostrzegł idącego w jego stronę wojownika. Odwrócił się i uśmiechnął się paskudnie. Czarnowłosy zobaczył to z dość dużej odległości. Skłoniło go to do przyspieszenia. Kiedy był już blisko, błyskotliwie wyciągnął miecz z pochwy i płynnym uderzeniem z prawej osadził ostrze na szyi dzieciaka odcinając mu głowę. Ciało opadło na kolana a następnie uderzyło o ziemię. Krew rozbryzgała się po czystych kamieniach. Głowa ciężko spadła pod nogi ciężarnej kobiety. Wszyscy ludzie obecni na rynku przerażeni podeszli do martwego dziecka. Jednak przerazili się jeszcze bardziej, kiedy zobaczyli gęstą czarną jak smoła krew zalewającą bruk.
                - Barman miał rację…  -szepnął do siebie.
                - Jomy -zadrgał głos gdzieś w tłumie.
                - Tak… Jomy -rzekł czarnowłosy. Odwrócił sie do ciężarnej kobiety stojącej za nim.
                - Nie osłaniaj się nieistniejącym dzieckiem -zmrużył oczy.
Ludzie wymienili pytające spojrzenia i zaczęli szeptać między sobą. Ciężarna uniosła brew i wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Jednak morgernstern był szybszy. Czarnowłosy z całej siły uderzył w jej brzuch, rozpruwając go i pozostawiając w nim potężną dziurę. Wypłynęła z niego gęsta, czarna krew a wraz z nią fioletowe wnętrzności, które wypełniały brzuch potwora. Odkaszlnął.
                - Cholera. Znowu urąbałem tą pieprzoną rękojeść  -zaczął wycierać broń z czarnej krwi.
Starsza pani handlująca warzywami i owocami, trzymająca w pomarszczonej dłoni arbuza, spojrzała w kierunku ciała. Oczy rozwarły jej się na widok krwi, przez co upuściła trzymany owoc. Podparła się o blat, a jej usta zaczęły się rozszerzać w przerażający uśmiech. Kąciki ust rozszerzyły się do poziomu uszu, a zęby zniekształciły się w ostre, krzywe kły. Karnacja zaczęła zmieniać barwę i po części odpadać do tego stopnia, że ciało sprawiało wrażenie spalonego. Ogromne pazury rozdarły skórę dłoni i wbiły się w drewniany blat. Czarnowłosy odwrócił się w stronę potwora siedzącego na straganie. Na płonącej czerwienią głowie powiewały rzadkie, białe włosy. Zęby ociekały krwią, która strumieniami wypływała z dziąseł przebitych kłami.
                - Kurwa
-burknął pod nosem, kiedy ujrzał uciekających ludzi z których część ukazała swoją prawdziwą postać.
Na rynku roiło się od wściekłych paskud. Przybysz odwrócił się energicznie i ujrzał tuż przed oczami skaczącą na niego jomę. Wściekłe, czerwone ślepia płonęły nienawiścią do chłopaka. Można było z nich odczytać jak bardzo chciała go rozszarpać. Groźny krzyk przerodził się w żałosne skamlenie z bólu, błagającego o litość. Kolce ciężkiej broni zanurzyły się w ciemnej krwi i rozszarpały spaloną skórę. Z policzka chłopaka spłynęły trzy stróżki krwi. Otarł je rękawicą i zaklął pod nosem. Wielu ludzi ginęło nie posiadając nic, czym mogliby się bronić. Przybysz nie był w stanie chronić każdego. Musiało dojść do rozlewu krwi. Niespodziewanie otoczyły go paskudne potwory. Wydobył z pochwy ciężki miecz i płynnym ruchem wykonał cięcie z góry, rozcinając głowę jednego z napastników na pół. Nie zatrzymując ruchu ręki zamachnął się mocniej i po chwili spalona ręka wylądowała na ziemi, a tuż za nią nogi i reszta tułowia kolejnej jomy. Twarde rękawice zmiażdżyły głowę atakującego z dachu chaty potwora brudząc je lepką czarną krwią. Spokojny wzrok powędrował w stronę ostatniej pozostałej przy życiu jomy czającej się na przestraszonego chłopca. Czarnowłosy pomału zbliżył się do płaczącego dziecka, uniósł miecz i bez żadnych emocji skrócił jomę o głowę. Uzbrojony w ostre zęby łeb uderzył o kamienie tuż pod nogami chłopczyka. Zapłakane błękitne oczy spojrzały na wojownika przestraszonym wzrokiem i odetchnął z ulgą. Zrobił dwa kroki do przodu i mocno przytulił nieznanego mu przybysza. Wilcze oczy wysokiego chłopaka spojrzały w dół wzruszonym wzrokiem. Objął dzieciaka silną ręką i spuścił głowę a jego długie czarne włosy zakryły twarz. Chłopiec przypominał mu jego małego brata. Kiedy czuł na plecach drobne ręce, przypomniał sobie dzień, kiedy dowiedział się, że Neliö chciałby być rycerzem. Pamiętał jak gonił go po lesie, żeby odzyskać swój drewniany miecz. Czuł, że łzy napływają mu do oczu. Potarł jasną czuprynę chłopca i skierował się do chaty wójta. Wytarł zaszklone oczy brudząc twarz krwią z rękawicy. Drogę zagrodziła mu zdyszana kobieta w długiej czerwonej sukience.
                -Uratowałeś mojego syna! Jak mogę ci się odwdzięczyć panie? –wyciągnęła ręce w jego stronę aby go zatrzymać.
                -To co robię, robię bezinteresownie.
Kobieta była pewna, że na kamiennej twarzy chłopaka dostrzegła bardzo delikatny, nieśmiały, skromny uśmiech.
Odszedł od niej kierując się do wójta. Nagle stanął w bezruchu. Jedyne co pomału się poruszało były niebieskie oczy. Spoglądał raz w lewo, raz w prawo. Słychać było tylko szum suchych liści i wycie wiatru. Chłopak zagryzł wargę i pozwolił sobie na triumfalny uśmiech, którego nikt nie byłby w stanie dostrzec. Delikatnie położył obitą klamrami dłoń na rękojeści miecza i zacisnął palce na głowicy. W myśli odliczył kilka szybkich sekund i błyskawicznym ruchem wysunął broń z pochwy. Zamachnął się wykonując obrót i płynnym prędkim ruchem wykonał cięcie spod ręki rozcinając oschłe stworzenie na dwie części. Krew trysnęła na wszystkie strony brudząc jego blade oblicze. Joma zaskrzeczała a jej ciałem zaczęły rzucać konwulsje. Po chwili znieruchomiało wpatrując się martwymi szeroko rozwartymi oczyma na czarnowłosego. Otarł miecz i zastukał do drzwi.
 ***



                -Teraz wierzysz, że miasto nie ma powodów do obawy przed moją osobą? –zapytał poważnie nieznajomy a czarne proste włosy lepkie od krwi zakryły jego twarz.
Wójt spojrzał na brudne rękawice, miecz i usmarowane czarną mazią oblicze. Skrzywił się i podszedł do przybysza aby lepiej widzieć jego twarz.
                -Nie wiem jak ci dziękować –odbąknął –Od dzisiaj wszyscy w okolicach będą uważać cię za bohatera. Uratowałeś wielu moich ludzi.
                -Wiele też zginęło –przerwał wójtowi.
                -Więcej przeżyło niż zapłaciło życiem –usiadł na zakurzonym krześle.
                - Cóż, nikt nie powinien zginąć. Ale jeśli satysfakcjonuje was taka statystyka to wasz interes -odsunął nogą leżący na ziemi karton.
                - Mogę poznać twoje imię? Chciałbym wiedzieć jak zwie się człowiek, który uratował tylu ludzi.
Czarnowłosy rozbawiony w duchu klepnął wójta w ramię ciężką rękawicą, zostawiając na jasnym ubraniu ślad krwi. Obrócił się w stronę drzwi i opuścił chatę.

--------------------------------------------------------------------------------------


Dziekujemy z wytrwanie do konca 1 rozdzialu i mamy nadzieje, ze bedziecie czytac kolejne.

 MiN

19 komentarzy:

  1. Bardzo mnie wciągnęło ! :3 Plus z mojej strony przede wszystkim za to, że rozdział jest długi, nie to co u mnie. xD Fajnie wszystko opisane i ogólnie nie mam się do czego przyczepić. :)
    http://lodoweserce.blogspot.com/
    arwenaeowina.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zdążyłam przeczytać do końca bo właśnie do szkoły idę xD Ale z tego co przeczytałam to piszesz fajnie i wciągająco ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz bardzo podobne zainteresowania do mnie - ja również interesuję się magią, okultyzmem, śmiercią, fantastyką. Lubię zjawiska paranormalne, ale później się tak troszkę boję XD Ah, Frodo i Legolas, moi dwaj ulubieni chłopcy z Władcy Pierścieni. :3
    Rozdział napisany całkiem nieźle, czasem są błędy interpunkcyjne, ale to chyba każdy popełnia. Te durne przecinki :D Plusem jest to, że nie przynudzasz, a rozdział czyta się z zaciekawieniem. Życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga. ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo długie przydałoby się trochę skracać bo nie każdemu chce się czytać ,ale piszesz tak że wciąga i to jest dużym plusem ,oby tak dalej :)
    oczywiście dodaje do obserwacji i liczę na to samo :)
    modakosmetykiopisy.blogspot.com/ ZAPRASZAM !

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaa.. Uwielbiam <3 Piszesz tak bardzo wciągająco, że nic tylko bym czytała i czytała!
    Zapraszam do mnie!
    Za każdy komentarz się odwdzięczam!

    http://szejkus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudnie napisane, dokładne opisy. Wszystko bardzo wciągająco napisane i w ogóle, więc pozostaje tylko czekać na więcej, więcej i więcej.
    Brakuje kilku przecinków, ale to takie błędy, że zdarzają się każdemu i nie są bardzo istotne.
    + obserwuję
    ___________________
    Dziękuję za szczery komentarz u mnie i zapraszam ponownie w wolnym czasie.
    cordragon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, opowiadanie naprawdę dobrze się zaczyna, od razu widać że lubisz Tolkienowskie powieści ;) A właśnie zapraszam do mnie, www.zrzutowisko.blogspot.com, a na blogu który prowadzę z Zosią pojawił się mój wpis o "Hobbicie" Zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  8. cudownie piszesz , na pewno będę wpadać częściej i czytać na bieżąco :))
    obserwuje
    http://przed-obieektywem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog jest ładny a za razem interesujący. Co do rozdziału to...woww. Jest po prostu czadowy. Nie znalazłam żadnych błędów, a treść jest świetnie napisana <3
    Cieszę się że pozostawiłaś link na tego bloga. Na pewno będę tu regularnie wpadać

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje opowiadanie mnie również się podoba. Jestem nowy na blogach i chciałem cię zapytać jak dodać muzykę na blogu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wchodzisz na stronę: http://scmplayer.net/ . Najpierw wybierasz skórkę w "Choose skin", później edytujesz playlistę w "edit playlist" i na koniec ustawiasz tylko drobne rzeczy w "configure setting". Klikasz "done" i kopiujesz kod, który Ci się pokaże. Wchodzisz w układ bloga i dodajesz gadżet HTML/Java Script. Tam wklejasz skopiowany kod i zapisujesz rozmieszczenie C:

      Usuń
  11. Nie pamiętam już jak tutaj wpadłam, ale ważne, że tak się stało, bo mogłam przeczytać to cudo. *-*
    Rozdział był genialny. Poznajemy w nim bohatera, z rodzaju tych, których uwielbiam. Niby zły, mroczny, ale działający w dobrej wierze (przynajmniej takie mam na razie wrażenie). Uwielbiam krwawe, brutalne i obrzydliwe opisy, a te tutaj to po prostu mistrzostwo.
    Zupełnie wtedy jak czytałam "Siewcę Wiatru", czyżby jakaś inspiracja? ;)
    Kossakowska zadziwiała mnie genialnymi sformułowaniami i to jak widać udziela się także na jej czytelnikach, bo naprawdę twój styl poraża!
    Do tego pomysł wydaje mi się ciekawy, na pewno taki jest, bo jeśli ktoś tak dobrze zacznie, to pewnie też rozwija w dobrym kierunku.
    Na razie komentuję tylko pierwszy rozdział, ale wiedz, że tu wrócę, bo to byłby grzech, gdybym tego nie zrobiła. ;)
    Dodaję się do obserwujących, a twój blog do mojego spisu tych, które czytam.
    Pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postać wymyśliłyśmy zanim przeczytałam Siewcę Wiatru. Dopiero wtedy zorientowałam się, że Daimon bardzo mi przypomina naszego bohatera, ale nie wzorujemy się na książce Kossakowskiej. Jedyne co chcemy spróbować "powtórzyć" to ilość tekstu przeznaczona na opis wojny.
      Co do tego, jak się tu znalazłaś. Możliwe, że przez mój profil, bo wczoraj znalazłam Twoje blogi przypadkiem i dodałam do obserwowanych, żeby nie zapomnieć adresu i przeczytać w wolnej chwili C:

      Dziękujemy za miły komentarz i cieszymy się, że Ci się podoba C:

      Usuń
  12. Ciekawie napisane. Przywodzi na myśl "Wiedźmina", chociaż opowiadaniu sporo brakuje do poziomu tej powieści. Czyta się całkiem przyjemnie. W oczy kują jednak błędy: sporadyczne ortograficzne (np. "nie daleko" zamiast "niedaleko" - a propos lokalizacji zamku) i interpunkcyjne (w wielu miejscach brakuje przecinków). Zastanawia mnie też ten arbuz - odnoszę wrażenie, że akcja dzieje się w średniowiecznej Europie, do której arbuzy kompletnie nie pasują - są one domeną końcówki XX wieku i XXI wieku, jeżeli chodzi o Stary Kontynet. Nie pasuje mi też określenie "chłopak" w stosunku do towarzysza. Nazwałabym go raczej "mężczyzną" lub "młodym mężczyzną". Ostatni zarzut? Powtórzenia. Na przykład: "Nie zatrzymując ruchu RĘKI zamachnął się mocniej i po chwili spalona RĘKA wylądowała na ziemi, a tuż za nią nogi i reszta tułowia kolejnej jomy.".

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie! :)
    aoi-fotoblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz zauważyłam. Nie chodziło mi o towarzysza, ale o bohatera - pana czarnowłosego. ;p

      Usuń