tekst alternatywny

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 2

Era Wiecznej Nocy
(Elfy ksiezycowe)
           Mawiają w Luntii i Hexonie, że wiatr z południowej Akastii przybył do Othorion’u, niosąc ze sobą modre obłoki. Bóg, zwany w Krainie Błogości Meirin’em rozlał na niebie atrament zapoczątkowując erę Wiecznej Nocy. Mieszkańcy krain nie dostrzegli słońca przez czterysta wieków a nad ich głowami górował tylko księżyc. Z dnia na dzień coraz bardziej bledli, ich skóra traciła naturalny kolor a na jego miejsce wpływał szary pigment. Z oczu odpływały jakiekolwiek uczucia, pozostawiając oblicza wypełnione obojętnością i czarnowidztwem. Jednak ciemności bardziej wpłynęły na umysły mieszkańców. Dla nich nastąpił już kazador*. Sporadycznie można było dostrzec na ich twarzach cień forsownego uśmiechu, który po krótkiej chwili znikał i nie wracał przez kolejne długie mroczne dni, tygodnie, miesiące.
            Hadrinowie –mieszkańcy powstałego na piekielnej ziemi Hexon’u zamykali się w swoich chatach i nie wychodzili póki nie dopadł ich głód. Ich dość jasna karnacja przybrała wyblakłe barwy szarości zlewające się z ciemnymi włosami, które traciły już swój naturalny kolor. Jako naród buntowniczy znany z licznych rebelii, pierwsi zaczęli hańbić i obrzucać oblegami Meirin’a. Będąc ludem wyznającym Lucyfera nazywanego przez nich Larduk’iem szanowali religię pozostałych krain. Wtedy jednak, byli wściekli na Meirin’a, że dotknął ich takim nieszczęściem, jakby od lat planował zemstę za coś, czego nikt nie byłby w stanie wybaczyć. Kiedy usłyszeli od króla Norin’a, że nie ma ratunku nawet ze strony Larduk’a –nadszedł dla nich kazador.
           
                                      ***

            Po kolejnych wiekach na terenie zachodniego Othorion’u zaczął wznosić się wysoki zamek w całości zbudowany z niespotykanego białego kamienia. Wąskie spiczaste wieżyczki otoczone były białymi kamiennymi wstęgami nadającymi im efekt spirali a umieszczone w nich wytwornie zdobione okna pokazywały estetykę wykonania budowli. Na samych czubkach wieżyczek znajdowały się srebrne zakręcone słupki, które pod wpływem blasku pełni, zmieniały barwę na białe złoto. Na czas, kiedy cztery fazy księżyca znajdowały się idealnie nad nimi, z każdego z nich wypływała smuga jasnego blasku wpadająca wprost do ostrych szpiców, z których zaczynał sypać się srebrny pył kierujący się do góry. Zamek otaczała modra mgła nadająca budowli efektu szybowania w chmurach. Fortecę otaczał dość wysoki biały mur a za jego ramionami krył się cudowny dziedziniec, na którego środku stał wykuty z kamienia księżyc. Podłoga była zrobiona z białego marmuru a na jej powierzchni wyryto znaki przypominające promienie słońca. Wewnątrz zamku również unosiła się mgiełka, ale bardzo delikatna, słabo widoczna w alabastrowym odcieniu. Po czterech stronach okrągłego dziedzińca wznosiły się śnieżnobiałe schody kierujące się do wewnątrz. W murach otaczających salę tkwiły nieskazitelnie czyste okna, które co jakiś czas sprawiały wrażenie zamarzniętych. Na pierwszym, drugim i trzecim piętrze znajdowały się rezydencje mieszkańców. Na kolejnym malowała się ogromna sala, na której środku stał długi stół nakryty atramentowym obrusem czekającym na przybycie gości. Sufit każdego pomieszczenia był kawałkiem gwieździstego nieba i to on był jedynym źródłem światła. Gwiazdy rozświetlały sale, że można było dopatrzyć się każdego odcieniu czystej bieli. Piętro wyżej znajdowały się pracownie alchemiczne oraz pokoje z magicznymi przedmiotami wykorzystywanymi podczas wojen. Podobno gdzieś w najciemniejszym kącie znajdują się drzwi prowadzące do sali tortur wyglądającej całkiem inaczej niż każde pomieszczenie w zamku. Wyżej stał ogromny biało-modry tron, z którego wyrastały gwiazdy i księżyc. Obok niego stało długie berło mające ogromną moc, o której nikt nie miał pojęcia. Na samej górze były cele dla morderców. Pod fundamentami –dla złodziei. Zamek sprawiał wrażenie zbudowanego magią.
            Mieszkańcy krainy powiadali, że zamieszkują go elfy księżycowe posiadające umiejętność kontrolowania faz księżyca oraz układu gwiazd. Według Hadrinów byli jedyną deską ratunku dla wszystkich terytoriów, gdzie panowała Wieczna Noc. Postanowili zatem, że zwrócą się do nich o pomoc, jednak nie otrzymali żadnej odpowiedzi. List napisany przez króla został przekazany, lecz do jego rąk nie wróciło żadne pismo. Wszyscy pogrążyli się w smutku i rozpaczy. Wiedzieli, że elfy nie zgodzą się pomóc nieznanym im ludom i bojąc się, że wzniecą wojnę pomiędzy nimi –zrezygnowali. Jednak pewien człowiek postanowił udać się do nazywanego przez nich Nocnego Zamku osobiście i porozmawiać z ich królem. Śmiałek zwał się Amrod i pochodził z ubogiego miasta osadzonego przy samej granicy z Othorion’em. Mężczyzna miał jasne niebieskie oczy, kilkudniowy zarost i niechlujną fryzurę. Ubrany był w stare łachmany, które coraz bardziej nasiąkały nieprzyjemnym zapachem a w ręku trzymał długi kij służący mu jako punkt podparcia. Mawiają, że kiedy zobaczył zamek skrzący się białym blaskiem, zaniemówił i wzroku nie mógł od niego oderwać.
            Król księżycowych elfów nosił imię Ellair. Białowłosi strażnicy przyprowadzili śmiałka do szklanej altany o kopułowym dachu otoczonej krystalicznie czystą wodą na dnie której wyłożone były dość duże płaskie kamienie. Prowadził do niej biały mostek sprawiający wrażenie pływającego po zbiorniku. Amrod ujrzał stojącego na środku okrągłej altany Ellair’a i zawahał się. Stanął przy samym wejściu i próbował coś powiedzieć, jednak nie wydusił ani słowa. Król miał na sobie długą atramentową szatę ozdobioną srebrnym pyłem, która mieniła się za każdym jego drobnym ruchem. Odzienie sprawiało wrażenie uszytego z gwieździstego nieba. Władca miał proste białe włosy sięgające kulszy a na jego głowie widniał diadem z białego złota. W ręku dzierżył piękny ale zapewne niebezpieczny kostur.
            -W jakiej sprawie przybywasz do mego zamku wędrowcze? Wyglądasz na wystrychniętego przez rozciągłą podróż –stał tyłem do Amrod’a ani na chwilę nie odwracając się w jego stronę.
Tułacz zastanawiał się skąd elf to wie, ale postanowił wszystko wyjaśnić.
            -Zwę się Amrod i pochodzę z Hexon’u. Chciałem porozmawiać o…
            -…Erze Wiecznej Nocy –przerwał mu władca –Przybyłeś z własnej woli czy król cię przysłał?
            -Z własnej woli. Możemy zatem przejść do rzeczy? –w jego głosie była nuta niepewności i strachu, ale starał się ukryć to pewnością siebie i stanowczością.
Ellair obrócił głowę i kątem oka spojrzał na przybysza.
            -A więc słucham –stanął twarzą do Amrod’a ukazując swoje oblicze.
Jego skóra była prawie biała a oczy wypełniał czysty błękit. Wąskie usta sprawiały wrażenie często unoszących się w uśmiechu. Z włosów przy samej twarzy zaplecione miał dwa cienkie warkoczyki na których końcach widniały złote ozdoby zapobiegające rozplątaniu się. Oblicze miał przyjazne, ale jednak poważne.
            -Mawiają ludzie, że wasza rasa potrafi panować nad księżycem. Przybywam tu z prośbą. Błagam. Zlituj się panie i zrób coś z nocą, która na wieki unosi się nad naszymi domami. Ludzie pogrążeni są w smutku i trwodze. Nie możemy tak dłużej żyć –wyjąkał Amrod.
            -Nam taki klimat odpowiada. Jesteśmy dziećmi księżyca i kiedy noc zniknie, my również znikniemy –podszedł do przybysza –Moglibyśmy coś zrobić, ale nie zrobimy tego, bo zginiemy.
Hadrin spuścił głowę i złapał się za brudne włosy. Bez przerwy dręczyło go pytanie, jak wygląda ich władza nad księżycem. Co oni z nim robią? Dlaczego skoro mają nad nim władzę, nie mogą zapanować nad nim tak, aby nie zniknęli? Myślał. Uniósł jasne oczy spoglądając z dołu na elfa.
            -Jak zatem wygląda wasz wpływ na księżyc? –dopytywał się Amrod. Już wiedział do czego dąży.
Król westchnął głośno i podszedł do szklanej ściany altany. Gestem przywołał do siebie gościa.
            -Widzisz te balkony? –wskazał w kierunku najwyższego piętra zamku. Amrod przytaknął –Kiedy nadchodzi czas, wychodzi na nie czterech moich magów. Jedna dwójka z nich przyciągają obecną fazę księżyca w naszą stronę, a pozostali wprowadzają na niebo kolejną.
            -I to wszystko? –zdziwił się –A co z resztą elfów? Czym się zajmują?
            -Nasza rasa dzieli się na dwie części. Elfy lunaryjskie i elfy täysyjskie. Lunaryjskie nie posiadają takich umiejętności jak täysyjskie, gdyż nie są jeszcze na to gotowe. Można powiedzieć, że nie są jeszcze w pełni elfami księżycowymi. Jednak żeby się nimi stać i móc iść na wojnę bądź prawnie przebywać na terenie zamku muszą przejść pewien rytuał.
            -Na czym ten rytuał polega? –zainteresował się Amrod. Ciekawiły go słowa Ellair’a i pragnął dowiedzieć się więcej.
            -Zabijamy elfa lunaryjskiego, który przy następnej pełni zostaje wskrzeszony. Wraz z nowym życiem staje się posiadaczem białej karnacji jak i włosów oraz niebieskich oczu. Jest wtedy zdolny do kształcenia się w pewnej dziedzinie. Nie wybiera jej jednak. Rodzi się z umiejętnością, która jest mu dana i to właśnie ją musi rozwijać.
Amrod’a zszokowało to co wtedy usłyszał. Zabijają swoich ludzi? Odradzają się na nowo? Wydawało mu się to nie możliwe i spoglądał na króla z niedowierzaniem.
            -Co jak nie uda się go wskrzesić?
            -Do tej pory taki przypadek zdarzył się zaledwie pięć razy. To naprawdę mało i do tej pory nie wiemy co jest tego przyczyną. Jeśli chodzi o umiejętności, które elf täysyjski musi rozwijać jest to magia, alchemia, szermierka, łucznictwo i uzdrawianie. Elfic to nie obowiązuje. Mogą kształcić swoją umiejętność, ale jest ich bardzo mało. Jedyne kobiety, które postanowiły się kształcić, spełniają się w uzdrawianiu bądź łucznictwie. –Odetchnął –Coś jeszcze cię nurtuje?
Mężczyzna zawahał się. Chciałby dowiedzieć się wielu rzeczy, ale zdał sobie sprawę z tego, że odbiegli od tematu.
            -Skoro macie kontrolę nad księżycem i możecie przesuwać go kiedy chcecie i gdzie chcecie, dlaczego nie możecie przesunąć go na swoją stronę, aby zdjąć Wieczną Noc z innych krain? –pytanie wypowiedział bardzo pewny siebie.
Tym razem Ellair się zawahał. Uniósł wzrok do góry i westchnął. Nigdy wcześniej o czymś takim nie pomyślał.
            -Dlaczego mielibyśmy to zrobić? –zdawał się być lekko zbity z tropu.
            -Mielibyście cały księżyc tylko dla siebie a w naszych krainach ponownie zagościłoby szczęście.  –odparł z determinacją w głosie.
Ellair zmrużył oczy i odwrócił wzrok w kierunku zamku, gdzie na balkonach stało już czterech magów. Amrod jak na mężczyznę niższej rangi wywarł na nim duże wrażenie swoim tokiem myślenia. Nie spodziewał się nic wielkiego po brudnym obwiesiu a jednak go zaskoczył.
            -Wydaje mi się, że już czas na ciebie Amrodzie. Dowiedziałeś się już wystarczająco dużo. –gestem ręki wskazał na białą kładkę –Żegnaj, przybyszu.
Hadrin spojrzał na króla zawiedzionym wzrokiem, obrócił głowę i skierował się w stronę mostku. Po tej wizycie już więcej nie zagościł w Nocnym Zamku.

                                                                       ***

            Po wizycie Amrod’a, król Ellair przez długi czas myślał o wypowiedzianych przez niego słowach. Mielibyście cały księżyc tylko dla siebie a w naszych krainach ponownie zagościłoby szczęście. Hadrin zagościł w jego zamku podczas zmiany przez magów fazy księżyca z pełni na ostatnią kwartę. Pomału zdawał sobie sprawę z tego, że Amrod miał rację. Mogą mieć cały księżyc dla siebie. Ich moc będzie wtedy potężniejsza a mieszkańcy innych krain na tym skorzystają. Wstał z ogromnego tronu i nakazał strażnikom zwołać wszystkich dobrze wyszkolonych magów.

                                                                       ***

            Pod koniec ostatniej kwarty Hadrinowie ujrzeli na niebie perłowe przebłyski próbujące schwytać białą kulę światła. Mieszkańcy wszystkich krain opuścili swoje domy i zaczęli z nadzieją wpatrywać się w nocne niebo, z którego pomału zostawał ściągany księżyc. Wraz z jego znikaniem zaczęło pojawiać się słońce. Atramentowe niebo rozdarł blask błękitu a ciemna powłoka powędrowała wraz z księżycem w stronę zachodniego Othorion’u, gdzie wznosił się Nocny Zamek. Amrod’a uznano za wybawiciela i zaproszono go do zamieszkania na dworze królewskim. Od tamtej pory mówiono, że „posprzątał bałagan Meirin’a”.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*kazador-koniec świata
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Mamy nadzieję, że się nie zanudziliście i jako tako wyobraziliście sobie wszystko co opisałyśmy w tym rozdziale. Same wyobrażamy sobie ten zamek i otaczającą go przyrodę w taki sposób, że nie byłyśmy w stanie tego opisać, gdyż jest to tak niesamowite. Niedługo planujemy dodać na bloga mapę i karty postaci. Także dziękujemy za przeczytanie rozdziału i mamy nadzieję, że zostaniecie z nami C:
MiN

6 komentarzy:

  1. świetny blog ;) dobrze piszesz
    pozdrawiam i zapraszam do siebie, jeśli Ci się spodoba zaobserwuj i daj znać ;))

    wyłącz sb weryfikację obrazkową - uwierz nie jestem robotem.
    pozdrawiam
    madame-lucy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie się czyta ♥ obserwuję

    kyandi-blog.blogspot.com | zapraszam serdecznie (◔`ω´◔)つ

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiem ci, że to genialne opowiadanie swoją drogą, ale ten wygląd, nagłówek i soundtrack z Gry o Tron tworzą taki genialny klimat, który można spotkać na bardzo bardzo małej ilości blogów. Uwielbiam ten blog, ten wygląd, to opowiadanie i TEN KLIMAT <3
    Zapraszam na NOWY POST!

    Za każdy komentarz się odwdzięczam!
    http://szejkus.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za komentarz u mnie i cenną opinię, wezmę to pod uwagę wszystko ;)
    Ale do rzeczy-pierwsze co pomyślałam widząc ten blog to 'wow, jakie długie rozdziały. Czy ja takie będę potrafiła stworzyć?''
    Blog jest ciekawy, wygląd świetny a posty czyta się przyjemnie i szybko. Podziwiam autorkę, że potrafiła coś takiego stworzyć. Pozdrawiam i życzę weny :D
    +informowałabyś mnie o nowych rozdziałach?:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Z przyjemnością chciałam Cie poinformować,że zostałaś nominowana do Liebster Blog Award.Napisz do mnie lub wpadnij na bloga po więcej informacji ;) http://opowiadanie-przekleta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej, jak obiecałam - wróciłam z nową porcją komentarzy. Skomentuję każdy post, gdyż wiem, że to jeszcze bardziej zadowala niż taki jeden pod koniec.
    A więc rozdział krótko mówiąc świetny, magiczny i piękny. Bardzo spodobał mi się pomysł z Elfami Księżycowymi, a także Erą Wiecznej Nocy, genialnie wymyślone, jakbym czytała coś doświadczonego pisarza! Elfy muszą być piękne, bo opis ich króla zachwyca. Do tego te wszystkie terminy, imiona... nie mogę uwierzyć, że ktoś potrafi tak świetnie wszystko obmyślić. Aa i cieszę się, że przystały na propozycję Amroda, chociaż Era Wiecznej Nocy brzmi wspaniale, bo ja... lubię noc. :D
    Jestem wielbicielką twojego opowiadania ;)
    Dobra, przestaję tutaj przynudzać i lecę czytać dalej. ;*
    PS. Proszę, wyłącz weryfikację obrazkową przy komentarzach.

    OdpowiedzUsuń