tekst alternatywny

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 3

Gniew w terminie
(Alkaros)

                Chata niczym nie różniła się od innych. Zbudowana z tego samego drewna, zadaszona tą samą słomą. Stała przy samym ogrodzeniu, za którym rozciągał się Wiecznie Zielony Las. Wioska Metsä podlegała pod zamek Merilen wznoszący się na południu Fiore. Zamieszkiwali ją uczciwi i wspierający się nawzajem ludzie toteż zawsze panował tam spokój.
                Noc była chicha i gwieździsta. Z wnętrza chaty wyłoniła się dość wysoka postać. Oparła ręce na biodrach i zaciągnęła się świeżym nocnym powietrzem. Po wypuszczeniu go z płuc, przeciągnęła się i oparła o framugę drzwi.
                -Alkarosie –zabrzmiał kobiecy głos z wnętrza chaty.
Chłopak odwrócił się. Miał niesamowicie przyjazną twarz, na której malowały się wesołe zielone oczy. Oblicze zdobiły mu drobne piegi, które w niewielkiej ilości obsypywały nos. Młody chłopak sprawiał wrażenie wiecznie szczęśliwego człowieka, który potrafił cieszyć się życiem. Gęste blond loki sięgały mu ramion, na których widniała biała płócienna koszula.
                -Tak, matko? –odparł donośnym pełnym szacunku i troski głosem.
                -Byłbyś łaskaw pozbierać drewna na opał?
Uśmiechnął się a w jego uśmiechu można było dostrzec obecność szczerego zadowolenia.
                -Oczywiście, matko –mówiąc to wyszedł z chaty zarzucając na siebie bladozieloną lnianą pelerynę z kapturem.
                Przy drzwiach stała oparta o drewnianą ścianę siekiera a zaraz obok dość spory kosz. Alkaros zabrał je z sobą i udał się na tyły domu. Przerzucił narzędzie i kosz przez drewniany płot po czym sam wspiął się na niego i zeskoczył na ziemię po drugiej jego stronie. Sucha trawa zaszeleściła pod jego nogami. Otrzepał ręce z ziemi i szczelniej okrył się płaszczem, kiedy w jego twarz strzelił podmuch chłodnego wiatru. Zaklął pod nosem i po chwili zniknął między drzewami.
                Kiedy odnalazł ścieżkę wyplątał się z wadzących roślin porastających las. Nie musiał bardzo oddalać się od wioski, gdyż już po chwili ujrzał przewrócone drzewo. To zapewne efekt ostatniej burzy. Pomyślał podchodząc do leżącego iglaka i ocenił grubość jego pnia. Idealny na podpałkę. Ujął siekierę oburącz i zaczął rąbać suche drzewo.
                Po kilkunastu minutach Alkaros uznał, że powinno wystarczyć. Odrzucił siekierę za siebie i zaczął wrzucać porąbane kawałki drewna do wiklinowego kosza. Odgarnął przeszkadzające mu włosy i założył kaptur. Chłopak uśmiechnął się widząc dużą ilość drewna. Po chwili pomyślał, że zamiast stać w krzakach wróci do domu, gdzie na pewno czeka matka. Podniósł kosz i uznał, że jest lżejszy niż się spodziewał. Odwrócił się i ruszył w stronę, z której przybył.
                Będąc już na ścieżce przypomniał sobie o siekierze. Odwrócił głowę w stronę zarośli, jakby chciał ocenić jak daleko z jego obecnego miejsca pobytu jest przewrócone drzewo a właściwie jego pozostałości. Odłożył kosz na ziemię i wbiegł w zarośla. Zręcznie się przez nie przedzierał toteż uznał, że za chwilę wróci z powrotem.
                Kiedy dojrzał iglaka z porąbanym pniem schylił się i zaczął szukać narzędzia. Zmarszczył brwi mrużąc przy tym oczy i zaniepokojony upadł na kolana przesuwając szybko dłońmi po suchej trawie. Nigdzie nie natrafił na zagubioną siekierę. Dokładnie przeszukał liście najbliższych roślin, czy narzędzie pod nie czasem nie wpadło. Nic. Westchnął i złapał się za głowę. Kopnął ze złością leżący kamień. Świetnie! Zgubiłem jedyne narzędzie, które mieliśmy. Skarcił się w myśli.
                Zrzucił bezpiecznie kosz na teren wioski i sam przeszedł przez płot zeskakując obok zrzuconego drewna. Ruszył w stronę drzwi wolnym krokiem ziewając przy tym. Jednak kiedy przed nimi stanął upuścił trzymany przez siebie kosz. Drewno rozsypało się pod jego nogami a Alkaros opuścił bezradnie ręce, jakby obciążały je tonowe odważniki. Oczy mu zbielały jak i cała twarz. Tym razem, nie malowała się na niej radość, ale przerażenie. Drzwi zostały wyłamane a wnętrze chaty splądrowane. Stół leżał na podłodze tak jak połamane krzesła. Wszystkie szuflady świeciły pustką a wokół nich plątały się widocznie nie potrzebne zbójom kartki. Alkaros pomału spuścił wzrok na swoje buty. Tuż pod jego nogami leżała siekiera, którą zgubił w lesie. Jego serce zdawało się zaraz rozerwać klatkę piersiową. Oddech przyspieszył mu się gwałtownie a oczy wypełniła bezradność i smutek. Matki nie było w domu. Chłopak przekroczył próg wciąż wpatrując się pustym wzrokiem w bałagan panujący w mieszkaniu. Podniósł papiery leżące na ziemi. Strony z ksiąg, przepisy, zapiski matki. Brakowało czegoś, co było najważniejsze i nikt prócz niej nie mógł tego ruszać. Dostali to, czego szukali… Pomyślał ze smutkiem chłopak. Oparł głowę o drewnianą ścianę i zamknął oczy. Po chwili skrzywił się i zacisnął pięści tak mocno, że można było dostrzec każdą żyłę. Oderwał się od wilgotnych desek i podszedł na środek pomieszczenia. Odrzucił rozdarty dywan odsłaniając klapę zamkniętą na zardzewiałą kłódkę. Alkaros wydobył klucz z sakwy, którą zawsze nosił przy pasie i umieścił go w odpowiednim miejscu. Uniósł klapę, która zaskrzypiała tak, jakby nie była otwierana kilka lat. I tak było. Ojciec podarował Alkarosowi klucz trzy lata temu, kiedy umierał. Został poważnie zraniony na wojnie z Tehon’em, królestwem najpotężniejszej krainy –Elvengard’u. Alkaros miał wtedy szesnaście lat i jego ojciec uznał, że jest na tyle dorosły, żeby powierzyć mu tak cenną rzecz.
                Chłopak zeskoczył do skrytki, gdzie na ścianie wisiały różne rodzaje broni należące niegdyś do zmarłego. Halabardy, kolczugi, miecze dwuręczne, jednoręczne i półtoraręczne, nadziaki. Czego tam nie było! Alkaros uniósł wzrok na niesamowitą kolekcję, która teraz należała do niego. Westchnął i sięgnął po zwykły miecz półtoraręczny. Obejrzał broń ze wszystkich stron i schował do pochwy. Wchodząc po drabinie z powrotem do mieszkania czuł smutek i ból w sercu, że pozostawi to wszystko i odejdzie z jednym mieczem.
                Zamykając skrytkę usłyszał donośne głosy dochodzące z wioski.
                -Tam jest! –ujrzał mężczyznę z lekkim zarostem dzierżącego miecz w ręce –Poddaj się, chłopcze!
***

                Wcale nie miałem zamiaru się poddać. Poczułem coś co przypominało chęć rozlewu krwi. Mocniej zacisnąłem dłoń na rękojeści i spojrzałem z ukosa na mężczyzna. Zmrużyłem oczy i ruszyłem w stronę strażnika. Zmierzył mnie wściekłym wzrokiem tak, że poczułem lód rozchodzący się wewnątrz mojego ciała. Dosiągł żebra i kręgosłup. Odepchnąłem go tak, że uderzył o framugę drzwi i z trudem zachował równowagę. Rzuciłem mu wściekłe spojrzenie uśmiechając się przy tym lekko tak, że moje oczy pozostały poważne a tylko usta uniosły się złośliwie. Spojrzał na mnie złowrogo, ale można było odnaleźć tam nić przerażenia, jakbym był istotą nadprzyrodzoną. Uniosłem broń i ciąłem z prawej rozpruwając strażnikowi brzuch. Fioletowe wnętrzności wylały się na ziemię, krew bryznęła na wszystkie strony, łącznie z moją twarzą i białą koszulą. Mężczyzna osunął się na kolana a następnie upadł na ziemię. Z jego oczu odpłynęło życie a z ust wypływała strumieniem posoka. Wszystko trwało niesamowicie szybko. Skrzywiłem się i wybiegłem z domu. Co zobaczyłem na zewnątrz? Ha! Kilkunastu strażników rzuciło się w moją stronę. Skręciłem w kierunku Wiecznie Zielonego Lasu. Nie odwracałem się za siebie, żeby przypadkiem nie potknąć się i nie wydać się w ręce śmierci na własne życzenie. Uciekając usłyszałem słowa, które zapadły mi w pamięci na zawsze.
                -Uciekaj, Alkarosie! Ratuj się, synu! –słyszałem rozpacz w jej głosie.
Łzy napłynęły mi do oczu, jednak szybko otarłem je ręką. Wtedy ostatni raz usłyszałem moją matkę.

***

                Wbiegł do lasu. Gałęzie raniły jego bladą twarz, trawy plątały mu się wokół nóg, chłodne powietrze uderzało w jego twarz a w głowie czuł pulsujący ból. W uszach szum zaczął przekształcać się w słowa. Uciekaj, Alkarosie! Ratuj się, synu. Krzyknął rozpaczliwie, jakby chciał pozbyć się tym nieprzyjemnego odczucia. Czuł każdy mięsień w nogach, ale nie próbował się zatrzymać. Przeskoczył przez ramię leżącą kłodę i oparł się o nią pomału osuwając się na ziemię. Głosy strażników już dawno ucichły. Zgubiłem ich. Wtedy chciał tylko znaleźć pomoc, by ocalić matkę.
                -Wiedziałem, że ten dzień w końcu nadejdzie… - szepnął do siebie z żalem.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Starałyśmy się skrócić, żeby nie był aż tak długi, dlatego treść może być napisana bardziej chaotycznie niż wcześniejsze rozdziały.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

8 komentarzy:

  1. Bardzo fajny rozdział. Chciałem ci coś powiedzieć. Wiem, że podoba ci się nawet mój blog więc chciałem Cię powiadomić, o tym, że zrobiłem nowego tylko dla Kronik z Arven, gdzie wstawię muzykę, tło i mapki z Arven. Jeśli byłabyś tak miła prosiłbym cię o udostępnienie nowego bloga. O i jeszcze pytanie: jak ustawić tytuł jako obrazek (jaki to gadżet) i jakiego powinien być rozmiaru?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo rozumiem z tym tytułem jako obrazek. Możesz bardziej sprecyzować?

      Usuń
    2. Aaaa sory to chyba nie na waszym to widziałem. Ale chodzi o nagłówek nie pisany, ale jako obrazek.

      Usuń
    3. Wchodzisz w 'układ bloga' i tam masz tytuł bloga (nagłówek).Edytujesz i wrzucasz obraz z komputera.

      Usuń
  2. Witam, rozdział bardzo ciekawy. Wedlug mnie nie jest tak chaotycznie jak Wam się wydaję!:) Jak bardzo bym chciała pisać tak cudownie rozbudowane rozdziały..ale o tym muszę chyba pomarzyć. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam Was do Liebster Blog Awards, zapraszam do mnie po pytania. ;)

    http://lodoweserce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, już skończyłam i jest mi smutno, bo chcę wiedzieć co dalej.
    Mam jedno pytanie: Czemu najpierw narracja była trzecioosobowa, potem pierwszoosobowa, a potem znowu trzecioosobowa?
    Osobiście wolę, gdy jest pierwszoosobowa, ale to wydało mi się takie dziwne. W każdym razie ten rozdział był niby krótszy i tak jak napisałyście, bardziej chaotyczny, ale to sprawiło, że bardzo mało z niego zrozumiałam. Błagam, piszcie tak, żebym wiedziała kim są bohaterowie, jaki jest ich udział w akcji i tak dalej. Widziałam zakładkę z bohaterami, więc chyba powinnam do niej zajrzeć. ;-;
    W każdym razie, podobało mi się, ale nie uda mi się już dodać nic od siebie, przepraszam.
    Do następnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narrację zmieniłyśmy po to, żeby czytelnik poznał uczucia, które towarzyszyły bohaterowi w opisanej sytuacji (fragment, gdzie tekst był pisany z punktu widzenia Alkarosa). Co do tego, że nie zrozumiałaś i z tego co wywnioskowałam -nie wiesz jaki ma udział w akcji ten bohater -niedługo się dowiesz a dokładniej to w 9 rozdziale :D

      Usuń